Sierpniowy weekendowy

Mój tata hobbystycznie łapie zmęczone i zagubione po locie gołębie. Taka pasja, pewnie po dziadku, który gołębie hodował. Ahh, zaczyna się trochę jak pasta, ale do rzeczy. Cały proces wygląda tak: szukamy info o gołębiu i o właścicielu (obrączka), kontaktujemy się z nim, karmimy skrzydlatego ziomeczka ziarnami i ryżem, poimy, a po 2-3 dniach wypuszczamy go na dalszą eskapadę. Przez tenże cykl przeszły w ciągu roku 3 gołębie, które szczęśliwie wróciły do hodowców. Ostatnio jednakże, trafił się nam gołąb, który kompletnie zboczył z trasy i do miejsca docelowego miał ~ 230 km. Po wypuszczeniu ziomeczka z klatki, ten będąc nieskory do dalszych wycieczek, kręcił się przez trzy dni po okolicy, wracając tylko na noc żeby zjeść i się bezpiecznie kimnąć. Wczoraj tata miał mały biznes do załatwienia 70 km stąd, więc zabrał kumpla ze sobą i wypuścił na miejscu. Chyba wiecie do czego zmierzam. Podczas wieczornego chillingu, na barierce tarasu melduje się żądny ziaren ziomek. Plan jest teraz taki, żeby oddać go dzisiaj okolicznemu związkowcu, żeby ten w niedzielę zabrał go na loty. Na wypadek gdyby znowu wrócił... macie jakieś sprawdzone przepisy na gołębie?

Z innej paki, powiększam swoją kolekcję reprodukcji o jeden obraz. Dotrze niestety dopiero pod koniec tygodnia. My disappointment is immeasurable, miał być wcześniej.

Wracając do kontaktów z naturą, wczoraj w trakcie późnowieczornego wypadu na rower, 5 metrów przede mną przebiegła sarna. Zdarzyło mi się to już drugi raz. Sarny są świetne i widuje je dość często, ale preferuje kontemplować ich piękno z daleka. Żeby takich bliskich spotkań unikać, muszę wcześniej tędy jeździć. Uroki mieszkania koło lasu. Dzisiaj wybiorę się na cruising bliżej miasta.

/r/Polska Thread