Nawet bez kwalifikacji wybór zwykle istnieje. Oczywiście są sytuacje (jak niepełnosprawni rodzice, którymi trzeba się opiekować), gdy nie można np. zmienić miejsca zamieszkania czy wyemigrować, ale zwykle gadka o biedzie w Polsce, braku pracy i niskich płacach pada z ust bananów, które chciały by ewentualnie przerzucać papierki i dostawać za to 3 tysiące netto. A to drażni. Drażni, gdy ty posiadasz firmę, doglądasz, zaiwaniasz wokół interesu, pracujesz po 300 godzin w miesiącu, a przychodzi taki banan, który nic nie umie, nic mu się nie chce i powie ci, że za 2000 to on palcem nie ruszy. To drażni, gdy urabiasz się w liceum, by zdać maturę na 85+% i dostać się na medycynę, potem 6 lat nie robisz nic poza zakuwaniem, na specjalizacji masz trochę ponad 2 tysiące i dorabiasz (do 300-330 h w miesiącu), by mieć średnią krajową albo trochę ponad. I jeszcze słyszysz od banana, który całe studia pił i zaliczał swoje psychologie, socjologie czy marketing na pandę, że tobie to łatwo wszystko przychodzi, masz tyle pieniędzy, a mi za 160 godzin w miesiącu płacą 1600.

W tym kraju jest niestety tak, że jak się chce mieć kasę, to trzeba pracować dużo, mało kto wyrabia średnią krajową za 8h dziennie, a pokolenie, które dorastało w latach 90-00, chyba nie przyswoiło sobie tego na czas.

I taki banan nie pójdzie do pracy np. na magazynie (gdzie 20 latek zarabia się więcej niż lekarz na specjalizacji), bo za ciężko, nie znajdzie roboty wymagającej kwalifikacji (typu chociażby stolarz), bo się nie chciał uczyć i nic nie umie. A człowieka, który, za przeproszeniem, zapierdala, krew zalewa. I chyba dlatego "syty" jest przeważnie negatywnie nastawiony do ludzi, którzy narzekają na niskie płace za pracę niewymagającą kwalifikacji- bo większość z tych ludzi to takie banany, a ci którzy rzeczywiście nie mają żadnych perspektyw toną w tłumie produktów kłamstwa lat 90-00, czyli "idź do liceum, potem na studia i będziesz miał łatwą i lekką pracę", "należy ci się".