c.d.:
Trudne życie
Pan Leopold niechętnie mówi o sobie. Nie wszystko już pamięta. Ale wie, że w encyklopedii jest wzmianka o nim.
-Co ja mogę opowiedzieć o sobie? Byłem pilotem - podnosi się z fotela i pokazuje na swoje zdjęcie z czasów młodości, w czapce pilotce. Wisi obok wizerunku Piłsudskiego i szabli. Nagle pamięć wraca i zaczyna mówić:
-Przed rozpoczęciem wojny niemiecko-rosyjskiej zostałem wywieziony do Kazachstanu w kwietniu 1940 roku. Bardzo ciężko tam pracowałem. Pamiętam, że jak tam człowiek ciężko pracował, to dostawał nie 200 a 400 gram chleba. W dokumentach zmieniłem swój rok urodzenia z 1927 na 1924. Starsi mogli pracować więcej i chleba było więcej. To nie były łatwe czasy.
Później miałem do wyboru - albo stawić się do wojska, albo pracować w kopalni złota. Z kopalni mało kto wracał z życiem. Wybrałem wojsko. W Pawłodarze skierowano mnie do trzyletniej Oficerskiej Szkoły Pilotażu w Grigoriewskoje niedaleko Moskwy. Do Polski wróciłem w październiku 1947 roku. Rok później byłem już w 2. Pułku Myśliwskim w Krakowie. Przygoda z lataniem nie trwała długo, bo w czerwcu 1949 miałem poważny wypadek lotniczy. Rozbił się mój samolot, a ja sam ledwo z tego wyszedłem z życiem. Przeniesiono mnie do rezerwy. Trafiłem do Białegostoku i zacząłem pracę w Zakładzie Energetycznym.
W nocie biograficznej o jego działalności w latach osiemdziesiątych można przeczytać:
"Od jesieni 1980 w był członkiem 'Solidarności'. W październiku 1980 współorganizator (wraz z Józefem Karczewskim i Mieczysławem Domalewskim) KZS w Zakładzie Energetycznym Białystok, przewodniczący; tymczasowy członek Prezydium Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego 'S' Regionu podczas kryzysu bydgoskiego. 13 XII 1981 został internowany w Ośrodku Odosobnienia w Białymstoku, od 6 I 1982 w Suwałkach, 31 III 1982 zwolniony. 27 II 1982 (wraz z żoną Raisą) został oskarżony o czynną napaść i groźby karalne wobec funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej. 26 VII 1983 postępowanie umorzono na mocy amnestii. Zaangażowany w pomoc osobom represjonowanym i ukrywającym się, współpracownik niejawnej 'S' Regionu Białystok. Zaangażowany w wydawanie pisma 'Goniec Wojenny'. W latach 1984-1986 współwydawca (z Andrzejem Fedorowiczem, Andrzejem Kuczyńskim i Anną Wojciechowską) i współredaktor pisma 'Jutrzenka'".
Nieobliczalny i krzykliwy
-Ja zaraz pokażę, jak "chwalebnie" wypowiadała się o mnie władza w 1981 roku - pan Leopold wstaje i idzie do drugiego pokoju. Przynosi teczkę z dokumentami. Wyjmuje kartkę. To wniosek o izolację.
-Jak można tu przeczytać, stanowiłem poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa i porządku publicznego - mówi i podaje wniosek.
"Wymieniony jest nieprzejednanie wrogo ustosunkowany do władz PZPR, Rządu i sojuszu polsko-radzieckiego. W ostatnim 10-leciu w sposób tendencyjny i ironiczny krytykował i podrywał przy tym autorytet kierownictwa zakładu i egzekutywy. Reprezentuje typ człowieka posiadającego dwa oblicza. W postępowaniu jest nieobliczalny i krzykliwy. W czasie napiętej sytuacji podtrzymywał na duchu członków MKS-u, wspierając ich komunikatami z Radia Wolna Europa i Głosu Londynu. W określonych sytuacjach może zajmować postawę anarchistyczną. Aktualnie jest członkiem Prezydium Zarządu Regionu NSZZ 'Solidarność'. W sytuacjach konfliktowych może być przywódcą organizowania różnego rodzaju akcji protestacyjnych ze strajkami włącznie. W warunkach poważnego zagrożenia państwa i porządku publicznego istnieje uzasadnione prawdopodobieństwo, że wymieniony będzie podburzać załogę do wrogich wystąpień przeciwko władzom".
-Przeżyłem to, co przeżyłem, a odznaczenia nie przyjmę. Nie jest mi po drodze z panem Mariuszem Kamińskim, którego ułaskawił pan prezydent, panem Macierewiczem i panem Ziobrą. Jak przyślą, to odeślę - mówi mężczyzna. - Powiem jeszcze jedno. Mój dziadek ze strony matki przyjaźnił się z Piłsudskim. Proszę spojrzeć, to jest portret oryginalny Piłsudskiego z 1920 roku.
Pan Leopold nie kryje wzruszenia. Próbuje powstrzymać łzy.
-Przepraszam. Po Panu Bogu i Matce Najświętszej na pierwszym miejscu jest Józef Piłsudski. To był jedyny mąż stanu, który wyciągnął Polskę z niewoli.
W kancelarii cisza
Przez kolejne dni usiłowaliśmy uzyskać komentarz z Kancelarii Prezydenta RP. Kilka telefonów i pytania wysłane e-mailem.
-Co się stało z tą wiadomością od pani? Zaraz sprawdzę, co z nią zrobił szef. Ojej, chyba zrobił "delete"... Żartuję oczywiście - mówi frywolnym głosem kobieta z biura prasowego. - Pani pytania zostały przekazane odpowiedniej komórce. Proszę czekać na odpowiedź.
Kolejnego dnia zapewniania były takie same, tylko już żartów nie było. Mimo to odpowiedzi nie otrzymaliśmy.
Agnieszka Domanowska 05.12.2015 10:00